Opracowałem FILARY ETYKI ARCHITEKTA - etyka należy bowiem do podstaw naszego zawodu, a przez ustalanie zasad w relacjach architekt - społeczeństwo jest fundamentem jego uprawiania.
12.06.2015 w Gazecie Wyborczej Trójmiasto jest publikacja obszernej rozmowy ze mną pt. "Architektura: rozmowy przy kanciastym stole" - o planach działania SARP
Od maja 2015 pełnię funkcje prezesa Zarządu SARP Oddział "Wybrzeże" w Gdańsku.
Miło mi poinformować że decyzją Prezydenta Miasta Gdańska zostałem powołany na członka Rady Studium Rozwoju Gdańska.
Założyłem stronę społecznościową na Facebooku pod nazwą FORUM ARCHITEKTURY. Prezentuję tam teksty o etyce architekta, o SARP o Izbie Architektów RP, o tym co można wspólnie zrobić, by wzmocnić pozycję zawodową i realizować lepszą architekturę. Teksty niebawem będą dostępne również poza FB.
Tekst "Wpisany w krajobraz" - murator nr 9 2013 - o przebudowie domu wiejskiego w rezydencję.
Stopniowo umieszczam nowe teksty, udostępniam stare, uzupełniam o perezentacje projektów, rysunków, fotografii. Niebawem umieszcze na stronach teksty niepublikowane, które uważam, za ważne, ale jako kontrowersyjne, nie doczekały sie publikacji.
Piękne ptaki w złotych klatkach.
Refleksje delegata po Walnym Zjeździe Delegatów SARP 7,8,9 grudnia 2012r.
Nie miałem dość siły by przebić się przez głośną muzykę, jaką tętnił pokład sarpowskiego „Tytanika”. Delegaci realizowali uchwalony program zjazdu, świętowali rozwój czasopisma ARCH i jego wejście do otwartej sprzedaży, co tak nieodzownie upubliczni głos architektów skupionych w SARP. Nowy prezes zapewniał, że dokona zmian by było lepiej, a spod parkietu, było słychać jak rzesza architektów woła o pomoc bo się topi i dalej wierci dziury w dnie by wydobyć się na powierzchnię. Niektórzy delegaci, słyszeli co tam, na dole, się dzieje, ale ich reakcją było tylko biadolenie i żądanie by sprawę dumpingu załatwić odgórnie. Część siedzi w szalupach etatowych posad, chcą przeczekać i nie zabierają się do ratowania statku. Obawiam się, że odgórnie niczego nie poprawimy, bo tak naprawdę, to całe nasze środowisko jest odpowiedzialne za stan gospodarczej zapaści uprawiania zawodu.
Podstawą planu ratunkowego jest uznanie, że dla nas najważniejszy jest inwestor, który chce osiągnąć swoje cele biznesowo - użytkowe i świadomie nie działa na własną szkodę. Płaci za usługi świadczone przez architektów i chce wiedzieć za co. I tak jak wszyscy kupujący, kieruje się zasadą: za to, na co musi wydać pieniądze, będzie chciał jak najmniej, ale na to, co chce kupić, wyda każde pieniądze, np na gwarancję utrzymania kosztu, terminów i jakości inwestycji.
Odpowiedzialności za realizacje celu inwestora nie podejmujemy, skupiamy się na swoich sprawach, na projekcie i uzyskaniu pozwolenia na budowę. Bardziej ambitni z nas wysuwają żądania spełnienia warunków dla zaistnienia dobrej architektury, których on nie rozumie i najczęściej uważa, że chcemy coś niedefiniowalnego osiągnąć jego kosztem. Jest skupiony na swoim biznesie i nikomu nie ufając samemu chce o wszystkim decydować. Nam nie ufa, bo nie podejmujemy z nim współpracy w tym zakresie więc, pilnując kasy, oszczędza koszty już na projekcie. Zakłada, że wysoka jakość rozwiązania projektowego oznacza wysokie koszty budowy. Nie dajemy mu przykładów, że może być odwrotnie, że dobrym projektem może dużo zaoszczędzić. Przychodząc do pracowni przeżywa stres, bo zewsząd słyszy jakie problemy mogą wyniknąć z architektonicznych „malunków”, które architekci sobie, łatwo robią.
Nie nadzorujemy inwestycji ograniczając się do projektowania i kłopotliwej dla inwestora obrony praw autorskich. Unikamy procesu realizacyjnego, na budowie najczęściej nas nie ma. Nie ogarniamy jej i brakuje nam wiedzy technologicznej. Nieobecni nie mają racji, więc głównym partnerem inwestora jest wykonawca budowlany. Wszelkie błędy realizacji, które materializuje budowa, są przez wykonawcę zrzucane na nieobecnego architekta, jako winowajcę i odpowiedzialnego za wzrost kosztów, niedotrzymanie terminów, wynikające z rzekomych błędów w projekcie. Nad to, dopiero teraz inwestor widząc rozwiązanie, również sam je koryguje obarczając nas winą za przemycanie w projekcie nieakceptowanych rozwiązań, których nie umiał odczytać.
Lamentujemy, że inwestor jest nieufny, nie stwarza nam warunków do pracy, tymczasem to my powinniśmy wyjść mu na przeciw gwarantując osiągnięcie jego celu. Pokazać przykłady, dać zabezpieczenie. Na zachodzie europy architekci podejmują taką odpowiedzialność. Dzielą „pół na pół” czas swojej pracy: na budowę i na pracownię. Inwestor powierza architektowi przeprowadzenie realizacji w określonych kosztach i standardzie jakościowym. Inwestor rozliczy całość za pomocą niezależnych audytów, na które architekci zgadzają się z założenia, ponieważ w ten sposób, inwestor współ odpowiada za przyjęcie, odbiór i użytkowanie obiektu. Powstaje podstawa ostatecznego rozliczenia usługi. Za tak określoną odpowiedzialność architekt ma odpowiednią gratyfikację w ramach planowanych wydatków. My tęsknimy za podobnej wysokości wynagrodzeniem, ale chcemy je wyłącznie za projekt.
ARCH dostępny na rynku jest szansą by podjąć działania edukacyjne w środowisku i wśród inwestorów, aby doprowadzić do zmian w sposobie uprawiania zawodu, pokazywać znaczenie i role architektury i architekta działającego na dobro inwestora i pożytku publicznego. Warto przekonać kolegów, że gdy zaoferujemy inwestorowi usługi gwarantujące osiągnięcie jego celu, to będziemy mieli szanse projektowania dobrej architektury. W ARCH można pokazać jak ten cel, na wiele sposobów, można osiągnąć. Warto wrócić na plac budowy bo tam tworzy się nasz sukces. Powinniśmy tego dopilnować. Bez społecznego zrozumienia znaczenia architektury i bez przyjęcia odpowiedzialności przez architektów za jej faktyczną, budowlaną realizację – nasz sarpowski okręt utonie. Zatopi nas rozpaczliwa walka o zlecenia dumpingowymi cenami, kosztem jakości projektu i upadku pracowni. W ten sposób udowodnimy tezę o braku odpowiedzialności zawodowej. To kuriozalne by przypominać kto jest naszym chlebodawcą, czyje potrzeby musimy realizować i ciągle, przykładami przekonywać, że można je osiągać w kryteriach pięknej architektury.
W tym dziele edukacyjnym, jakie widzę przed ARCH, bardzo ważną rolę mają nauczyciele akademiccy. Chociaż zaobserwowałem u nich niechęć do „budowlanego” stylu uprawiania zawodu, bo uczelnia i pracownia aż nadto wypełniają im czas, to jednak mam nadzieję, że zmienią zdanie, wyjdą z szalup i podejmą wspólny plan ratunkowy. Będą zaszczepiać u studentów to, że architektura wykuwa się na placu budowy i musi realizować potrzeby inwestora, który nam za to płaci. Obsadzając ważne miejsca w gremiach organizacji architektonicznych będą również swoim autorytetem przekonywać, że nie możemy się sami spychać do roli rysowników i powinniśmy podejmować skuteczną odpowiedzialność za tworzenie architektury. Szkolić się, śledzić rozwój technologii, by wzorem np architektów amerykańskich, co pewien czas weryfikować swoje uprawnienia wobec zmieniających się potrzeb, realiów inwestycyjnych i prawa.
Lobowanie architektów w swoim imieniu u władz by załatwić lepsze warunki uprawiania zawodu, zwykle daje odwrotny skutek. Widzą oni próbę odgórnego załatwienia przez architektów dla siebie większych i łatwiej zarabianych pieniędzy, jak darowiznę. Automatycznie rodzi się podejrzenie, że wynagrodzenia nienależnego, bo rynek wynagrodzenie architekta weryfikuje zgodnie z rynkowym określaniem jej wartości. Rynek nie reguluje ceny w kategorii pożytku publicznego, sami ją pomniejszamy przez unikanie odpowiedzialności za budowę, czyli w wymiarze dbania o wielokroć większe pieniądze niż za sam projekt. Jedynie ujmowanie się za architekturą nie-architektów jest skuteczne i warte wspomagania. Ale przede wszystkim musimy wyjść ze złotych klatek pracowni, latać na budowy, nie bojąc się, że pobrudzimy sobie piękne pióra.
Paweł Wład. Kowalski